Zaczęliśmy poszukiwanie jakichś tropów, które mogłyby oznaczać smakowity posiłek. Pierwszy złapałem trop i ruszyłem za nim. Wariora podążała za mną. Na polanie pasły się łosie. Dość duży posiłek jak na dwoje, ale czego będę sobie i nowej żałował.
Zaatakowałem pierwszy. Zatopiłem pazury w tułów kulawego osobnika. Zdziwiłem się, że wadera nie wzięła udziału w akcji, wogóle zniknęła mi z oczu. Samemu już polowałem, a z chorym osobnikiem było już całkiem łatwo. Wzrokiem prześwietlałem okoliczne krzewy. Nagle coś w jednym z nich się poruszyło. Ostrożnie odchyliłem gałąź, i nie ujrzałem tam nikogo innego, jak Wariorę, skuloną tak, że nie widziałem jej twarzy.
< Wariora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz