Denerwowałem się bo nie wiedziałem co dokładnie dolega Wariorze. Stałem odwrócony parę metrów od pomieszczenia lekarskiego. Kątem oka dostrzegłem Martina wślizgującego się do sali. Odwróciłem się szybko, by go złapać, ale nie zdążyłem. Z resztą i tak bym się od niego niczego nie dowiedział, bo i on sam nie zdążył jej jeszcze zbadać. Usiadłem w kącie i czekałem. Za jakieś 15 minut Martin wyszedł z sali. Wstałem, a on skierował się do mnie.
- I co z nią - spytałem zatroskany.
- No - westchnął - wygląda to na zatrucie pokarmowe. Lily zaparzy jej ziółka i da leki. Już jej przepisałem, możecie je nabyć przy wejściu - Martin podał mi receptę.
- Dzięki. A wiecie czym się zatruła?
- Wariora powiedziała, że nie zjadła dziś nic podejrzanego, ale może po prostu nie zauważyła.
- I już wszystko z nią w porządku?
- Tak, tak. Możesz do niej wejść i powoli się zbierać - uśmiechnął się życzliwie.
Dopadłem do drzwi, ale się obróciłem.
- Jeszcze raz dzięki - rzuciłem przez ramię.
- Dla Bety wszystko - zaśmiał się i odszedł.
Wszedłem więc do Wariory.
- I jak się czujesz? Martin powiedział, że to zatrucie - pomogłem wstać Wariorze, która nie chciała już leżeć.
- Musiałam zjeść coś nieświeżego - uśmiechnęła się delikatnie i uspokajająco.
- No tak. To co, zbieramy się? - spytałem, machając jej receptą - trzeba kupić ci leki.
- Tak - oznajmiła, zsuwając się z łóżka, a ja jej pomogłem.
Wyszliśmy od medyka i kupiliśmy leki. Łapiąc świeże powietrze, wadera oznajmiła, że od razu jej lepiej. Idąc tą samą drogą, natknęliśmy się na poprzednio upolowanego zwierza. Niestety nie był już świeży i musiałem znów coś upolować. Były to dwa zające. Zjedliśmy je i leżeliśmy gapiąc się w niebo. Nagle wadera wstała i chciała odejść.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Do domu, jestem zmęczona.
- Do mnie jest bliżej.
Wadera trochę się zmieszała.
- No nie wiem - powiedziała szybko i równie szybko chciała uciec. Uśmiechnąłem się i ruszyłem za nią. Wślizgnąłem się pod nią tak, że wadera była na moim grzbiecie.
- Dawno już nie miałem gości. Wpadniesz?
- A mam inny wybór? - spytała.
- Raczej nie - roześmiałem się - poza tym mam twoje lekarstwa.
- Ughh - jęknęła, wirdząc, że i tak zrobię po swojemu.
< Wariora? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz