Znalezisko wręcz roiło się od kolorów. Weszliśmy w głąb jaskini.
-Woooow...-powiedziała z zachwytu Wariora. Jej uwagę zwrócił wystrój, moją ślady i podejrzane zapachy. Prędko moje serce stanęło w gardle. Miejsce miało juz swojego właściciela.
-Ktoś tutaj mieszka, a my mu weszliśmy na jego posadzkę-oznajmiłem bardzo poważnie.
-Ale w takim razie gdzie teraz jest?! To jest teren watahy... Nie wydaje ci sie dziwne, że jeszcze nikt go nie widział? Że nikt go nie wytropił?
-Albo to miejsce ma drugie dno, albo typ co tu mieszka jest zaopatrzony w skrzydła i potrafi bez szwanku opuszczać swój dom, a potem kiedy coś mu grozi tu wraca.
-Chyba nie będzie zadowolony naszym widokiem.
-Chyba na pewno! Każdy by sie rozgniewał
-Zmywajmy sie stąd! Ja nie mam ochoty na żadne walki.
-Tylko... tylko jak? Na to pytanie chwilowo nie było żadnej odpowiedzi; tunel był zbyt wąski i śliski aby sie po nim wspiąć na górę, a żadne sekretne przejścia dotychczas się nie ukazały.
-Zawołajmy pomoc-zaproponowałem
-Tak, lecz gdy to zrobimy zaraz może przybiec właściciel posiadłości!
-Pamiętaj zawsze, że nas jest dwójka! Nie ma co tu dalej bezczynnie siedzieć.
Wadera podeszła do "zjeżdżalni", właśnie szukała odpowiedniego miejsca, kiedy BUM... i gdzieś zniknęła pod ziemią...A jednak jaskinia skrywała tajemnice. Poszedłem śladami wadery i stanąłem w tym samym miejscu. Od razu też gdzieś zniknąłem. "Zapadłem się pod ziemię". Wszystko stało sie tak szybko, że spadłem prosto na grzbiet towarzyszki.
-To sie nazywa miękkie lądowanie...-warknęła obolała.
-Wybacz.
Szybko jednak wstała na równe łapy. Widok przykuł jej wzrok jak i mój. Wgapialiśmy sie w krajobraz dobre 20 minut, a nadal zachwyt przebijał zachwyt. Trawa (o ile to była trawa) miała kolor bordowy. Drzewa płonęły różnorodnymi barwami. Ich owoce były niczym lampiony, a same liście ozdobione kryształkami. Kwiaty nie do opisania. Było pięknie, wszystko do siebie tak dobrane jakby wybierał to bardzo szanowny architekt. Podkusiło mnie aby zerwać taka roślinkę, ale coś mnie tknęło. Zwykle tak kuszące i dziwnie prowokujące sytuacje są tylko pułapkami.
-To... ten... tego... co robimy?-spytałem dziwnie zakłopotany.
<Wariora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz