Od czasu ostatnich odwiedzin alfy minęło wiele dni. Codziennie wypełniając obowiązki o nim myślałam.
~Tak długo go nie ma. Czy coś się stało, a ja o tym nie wiem? ...Nie napewno wszystko jest okej, po prostu wszyscy mają dużo pracy. ~
Do południa chodziłam wzdłuż granicy watahy. Patrolowałam, nasłuchiwałam. Nic nam nie groziło. Na chwilę zrobiłam sobie przerwę, bo chciałam odpocząć. Ledwo się położyłam.
- A co to za leniuchowanie? No już idziemy!-rzekł basior. Szybko wstałam.
- Ja tylko na chwilę, nic się nie działo więc....-mamrotałam w zakłopotaniu.
- Spokojnie, tylko żartowałem. No i przy okazji sprawdzałem twoją czujność.
Basior uśmiechał się, a później uśmiech powoli znikał z jego twarzy. Nastąpiła chwila ciszy. Zaczęłam nerwowo kopać ziemię.
- Gdzie mieliśmy iść? Czy to też był żart? - uniosłam brew. Chyba wprowadziłem go z zakłopotanie. Zastanowił się trochę.
- Jeśli chcesz.. mógłbym Cię zabrać ze sobą, bo chyba się tu wynudziłaś?
- Obserwowałeś mnie? Ale jak, nikogo nie widziałam? - z zaskoczenia otworzył mi się pyszczek. Nie chodziło o to ze w ogóle mnie śledził, ale że ja się nie zorientowałam? ~Głupia, gdyby ktoś Cię podszedł, nawet byś nie zauważyła.~pomyślałam.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz? Rozumiesz, chciałem sprawdzić jak sobie radzisz. I z moich obserwacji wnioskuję, że średnio Ci idzie patrolowanie, dlatego Cię zabieram.
- A kto przypilnuje granicy? - spytałam głośno.
- Dziś zastąpi Cię Devon. Z resztą i tak nie ma nic do roboty.-rzekł odwracając się - To idziesz ?
Pełna optymizmu podbiegłam do basiora. Moje oczy zasłynęły z radości i podekscytowania. Picallo widząc to uśmiechnął się obnażając rząd śnieżnobiałych zębów. Coś się w nim zmieniło, mam nadzieję, że dowiem się tego dziś.
< Picallo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz