sobota, 27 maja 2017

Od Martina

Wzdychanie. Szpery. Chuchanie. Obudziły mnie w środku nocy nieznajome ślepia. Potrząsnąłem głową, jednak nie panując nad sytuacją zaspany zapadłem w drzemkę. Kiedy podświadomość kazała mi wstać przybysza nie było. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do pójścia ze jego tropem. Dziwna okazała się taka wizyta i za nic nie pozwoliłbym sobie od tak ją zostawić. Nerwowo sprawdziłem czy są wszystkie rzeczy, lekarstwa, pamiątki. Były, perfekcyjnie na miejscu. Odetchnąłem z ulgą-lecz tylko chwilowo. Dalej oraz chyba jeszcze mocniej intrygowała mnie sprawa, kto to zawitał w moich skromnych progach. Wybiegłem z jaskini, truchtem przeplatanym z szybkim biegiem. Zza drzewa ukazał sie kontur wilka, zbyt szybko by stwierdzić płeć czy cokolwiek. Do tego przy ciemni, oczy nie współpracowały idealnie. Ruszyłem w pogoń, ale za bardzo nie wiedziałem dokąd zmierzać. Od czasu do czasu słyszałem śmiech... albo płacz. Nie chciałem bawić się w takie coś. 
-Nic ci nie zrobię! Nie uciekaj! Proszę!-zawołałem. Przez niebywałą ciszę utworzyło się echo. 
-Skąd jesteś?-odparł głos, należał do postaci bardzo ostrożnej. 
-Należę do watahy od niedawna. Niech zgadnę, Ty zabłądziłeś lub zabłądziłaś? Szelest. 
-Ja tu miejscowym gościem jestem!-powiedziała już odważniej postać.-Miło poznać nowego członka stada! Witam z otwartymi łapami! 
<Ktoś???>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz