czwartek, 29 grudnia 2016

Od Shairen do Kyle'a

Obudziły mnie promienie słońca, które wdarły się do mojej nowej jaskini. Wstałam, omiotłam zaspanym wzrokiem swoje mieszkanie i po leniwym przeciągnięciu się wyszłam na zewnątrz. Siadłam przed jaskinią, rozglądając się powoli wokoło i zastanawiając się, co mogłabym zrobić. Ostatecznie spośród wielu możliwych pomysłów, które zrodziły się w mojej głowie wybrałam ten, na który miałam w tej chwili największą ochotę - więc powędrowałam truchtem w las, aby zapolować. Tak dla rozrywki, bo głód narazie nie dawał się mi we znaki. Mój nos wyłapał w pewnej chwili delikatny zapach jelenia. Powęszyłam nieco w powietrzu, po czym ruszyłam za wonią ofiary. Z każdą chwilą zapach stawał się intensywniejszy, aż w końcu mając parzystokopytnego w zasięgu wzroku zwolniłam tempo i zaczęłam bezszelestnie skradać się w jego kierunku. Będąc wystarczająco blisko wyskoczyłam w górę i rzuciłam się na spanikowanego jelenia. Już miałam wgryźć się mu w gardło, gdy nagle poczułam, jak coś uderzyło w moją głowę i odrzuciło od mojej ofiary. Padłam na ziemię, a jeleń w podskokach już się ode mnie oddalał. Zupełnie zdezorientowana i zbita z tropu rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok napotkał jakiegoś basiora o przeważnie czarnym umaszczeniu, leżącego bokiem na ziemi. Wilk podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie rozgniewanym wzrokiem spod przymrużonych oczu. 
- Ekhem, spłoszyłaś mi śniadanie - zaczął, próbując ukryć swoje zirytowanie, ale niespecjalnie mu się to udało. 
- Przepraszam cię za to - rzuciłam z nutą obojętności w głosie, chcąc uniknąć niepotrzebnych kłopotów. Basior tylko odwrócił ode mnie wzrok i burknął coś niezrozumiale pod nosem. 

<Kyle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz