Przewróciłam jedną z bestii jednym machnięciem silnej łapy. Monstrum wrzasnęło z bólu, bo część jego boku, po zetknięciu ze mną, zamarzła. Teraz, mając wysokość kilku metrów i dodatkowe moce, wiedziałam, że miałam szanse pokonać przeciwników. Zaczęłam walczyć, mając nadzieję, że Picallo zajmie się szczeniakami i będzie na tyle mądry, by nie mieszać się w walkę. Kątem oka jednak dostrzegłam, że Alfa zaatakował wrogie stworzenia. Poradził sobie z dwoma, ale trzeci pchnął go jakimś magicznym berłem w klatkę piersiową. Picallo, szarpiąc się, zaczął znikać w ciemności...
Skoczyłam w jego stronę i pazurami rozdarłam oplatającą go ciemną zasłonę. Brązowy basior, jakby pełen nowych sił i silniejszy, zaatakował jedną z atakujących nas istot, która zaszła mnie od tyłu. Miałam zamiar zaatakować kolejne stwory, gdy usłyszałam krzyk któregoś ze szczeniąt. Pobiegłam w tamtą stronę i nagle poślizgnęłam się na czymś. Nim upadłam na ziemię, moja moc przestała działać. No. Pięknie.
Natychmiast otoczyły mnie ciemne postacie.
- Picallo! - wrzasnęłam. - Ratuj!
<Picallo? Brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz