Biegnąc przez mgłę zdążyłem złapać szczeniaki i wpaść do jaskini. Widziałem przerażoną i zdezorientowaną minę Rebekki. Chciałem jej wszystko wyjaśnić, ale nie było na to czasu.
- Musimy stąd uciekać! Szybko! - krzyknąłem, ale wtem skrzydlate bestie nas otoczyły. Rebekka wpatrywała się w nie i jakby była zachipnotyzowana, albo mocno się nad czymś zastanawiała.
- Rebekka!
Ta nie zwrócoła na mnie uwagi.
- Teho! - krzyknęła dość niskim głosem jak na waderę. Rebekka natychmiast urosła do niewiarygodnych rozmiarów. Miała długą, białą sierść, a wokół niej roztaczała się zimowa aura. Wadera ruszyła na wroga. Ja zrobiłem co mogłem: ukryłem szczeniaki we wnęce jaskini. Widziałem, że wadera świetnie sobie radzi, ale honor nie pozwalał mi stać bezczynnie. Ruszyłem na wroga. Wiedziałem, że są to Jego wysłannicy, więc zsyłanie na nich koszmarów tylko by ich wzmocniło. Mogłem użyć jedynie siły fizycznej. Pokonałem dwóch Aniołów Snów, kiedy jeden z nich przybiegł do mnie z berłem w dłoni i uderzył mnie w klatkę piersiową. Padłem, a on wypowiedział jakieś zaklęcie. Poczułem, jak oplatają mnie złe moce. Czyli udało im się przejść ze snów w jawę. Walczyłem z nimi, rzucałem się. Moje oczy mnie paliły. Nie wiedziałem, co mam zrobić, ale nie mogłem się poddać. Nie w tej chwili. Misiałem pomóc Rebece.
< Rebekka? Co tam się dzieje ! xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz