Chciałem jej odmówić, ale nie mogłem. I tak zazwyczaj jestem sam, i to chyba o wiele za często.
- No więc chodźmy - powiedziałem, wskazując łapą kierunek marszu.
Wadera ruszyła za mną.
Szliśmy tak w ciszy i osobiście mi nie robiło to większej różnicy, ale widząc znudzoną minę Rebekki, postanowiłem zacząć rozmowę.
- Często robisz innym wilkom takie niespodzianki? - spytałem. Trochę się zaśmiała.
- Kiedy mam dobry humor. I muszę Cię pocieszyć; robię je nie tylko wilkom.
Szeroki uśmiech pojawił się na naszych pyszczkach.
- To znaczy, że dobrze się u nas czujesz? - spytałem już nieco poważniej.
- Chyba tak - odparła zamyślona.
- No to świetnie - uśmiechnąłem się.
Nawet nie zauważyliśmy, że jesteśmy już na miejscu. Z resztą co się dziwić. Ostatnie 2 kilometry przemierzyliśmy pędem.
- To jesteśmy przed moim domem.
- Dość duża jaskinia - powiedziała z uznaniem.
- O tak. Więc i dla Ciebie miejsce się znajdzie.
- Wolę się jeszcze powłóczyć - rzekła. Chyba poczuła się trochę nieswojo. Tylko się wygłupiłem. - zobaczymy się rano. Pa.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Rebekka zniknęła za drzewami.
< Rebekka? Wreszcie się zebrałam i coś napisałam >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz