piątek, 21 kwietnia 2017

Od Rebekki CD. Picalla

Zadrżałam, słysząc słowa Picalla. W głowie miałam natłok myśli, ale nie umiałam odnaleźć tej, która nie dawała mi spokoju. Muszę przekazać członkom wiadomość... Członkowie... Dorośli... Szczenięta... Ośrodek adopcyjny! Przecież szczeniaki zostały w nim praktycznie bez opieki!
- Picallo, szczenięta w ośrodku! - zawołałam do towarzysza, już odbiegając. Basiorowi nie trzeba było dwa razy powtarzać - od razu popędził za mną. Znajdując energię w złym przeczuciu i poczuciu niebezpieczeństwa, biegłam tak szybko jak jeszcze nigdy. W minutę, góra dwie, które jednak zdawały się być wiecznością, dotarłam do jaskini zajmowanej przez osierocone szczeniaki. Tam dostrzegłam trójwymiarowy cień, który odrzucał na bok ciało wilczycy, chyba opiekunki, zupełnie pozbawione krwi.
- Hej, ty! - warknęłam, zwracając na siebie uwagę stworzenia. Tajemnicza istota odwróciła się w moją stronę. Choć rzeczywiście wyglądała jak trójwymiarowy cień, oczy miała wilcze. Żywe, ale jakby nieobecne. To coś było kontrolowane! Natychmiast odwróciłam się, obawiając się ataku. I słusznie. W moją stronę leciał biegł już potężny czarny basior. W trakcie skoku od boku uderzył w niego Picallo, powalając go na ziemię. Oba wilki przeturlały się na bok i zniknęły mi z oczu. W trakcie tej krótkiej chwili cieniostwór wbiegł do jaskini, gdzie szczenięta kryły się w kącie. Selin i Dexter stali przed młodszymi koleżankami, warcząc ostrzegawczo na gotową do ataku istotę. Przemknęłam obok cienistej istoty i wyhamowałam przed dwójką odważnych młodych. Używając zwykle ukrywanej mocy, przemieniłam się w niezbyt dużego białego smoka. Prześlizgnęłam się między łapami cieniostwora i chłodnym oddechem zamroziłam mu łapę. Wilkopodobny cień okręcił się i kłapnął zębami dziesięć centymetrów od mojego ogona. Przez kilka chwil umykałam przed kłami i pazurami dziwnego stworzenia, aż udało mi się zranić go soplem w pysk. Cieniostwór wydał z siebie wściekły ryk i uderzył we mnie łapą. Zmieniając się w wilka, odturlałam się gdzieś na bok. Zdezorientowana i poobijana leżałam na ziemi do czasu, aż usłyszałam pełne bólu wycie Selin i przerażony krzyk Dextera. Podniosłam się, patrząc nieco nieprzytomnie na cieniostwora trzymającego w pysku młodą wilczycę. Zakręciło mi się w głowie i oparłam się o ścianę. To najprawdopodobniej byłby koniec szczeniąt i mój, gdyby do groty nie wbiegł... Veikko. Basior uderzył łapą w cienistego potwora, zamrażając mu łapę i okolicę żeber. Następnie wdrapał się na łeb cieniostwora i mocnym kopnięciem wybił mu jeden z kłów. Wilkopodobny zawył z bólu, upuszczając na ziemię Selin. Potrząsnęłam głową, by się nieco... rozbudzić i podbiegłam do leżącej na ziemi waderki. Jej bok unosił się w urywanym oddechu. Delikatnie przeniosłam ją na bok i odwróciłam się, by wspomóc w walce przyjaciela. Zobaczyłam, jak cieniostwór odrzuca na ścianę jaskini rannego Veikko. W tej samej chwili u wejścia do groty stanął brudny od krwi Picallo. W jednej chwili ocenił sytuację i, jak mi się zdawało, użył mocy. Wyglądało na to, że zasnął, a nasz przeciwnik rozpłynął się w powietrzu. Upewniwszy się, że sytuacja została opanowana, podbiegłam do nieprzytomnego przyjaciela, który leżał pod ścianą groty. Wyglądało na to, że miał połamane żebra, ale żył. Jego rany nie wyglądały na groźne, więc pobiegłam do Selin, przy której stali już Picallo i Dexter.
- Co z nim zrobiłeś? - zapytałam Alfy.
- Odesłałem go w krainę snu - odpowiedział basior.
- Ale on nie zniknął na zawsze, prawda?
- Nie - mruknął basior. - Przykro mi... Selin!
Bok młodej wilczycy przestał się ruszyć, a waderka westchnęła.
- Nie... nie żyje - wyjąkałam.
<Picallo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz