sobota, 10 czerwca 2017

Od Rebekki CD. Picalla

Przewróciłam jedną z bestii jednym machnięciem silnej łapy. Monstrum wrzasnęło z bólu, bo część jego boku, po zetknięciu ze mną, zamarzła. Teraz, mając wysokość kilku metrów i dodatkowe moce, wiedziałam, że miałam szanse pokonać przeciwników. Zaczęłam walczyć, mając nadzieję, że Picallo zajmie się szczeniakami i będzie na tyle mądry, by nie mieszać się w walkę. Kątem oka jednak dostrzegłam, że Alfa zaatakował wrogie stworzenia. Poradził sobie z dwoma, ale trzeci pchnął go jakimś magicznym berłem w klatkę piersiową. Picallo, szarpiąc się, zaczął znikać w ciemności...
Skoczyłam w jego stronę i pazurami rozdarłam oplatającą go ciemną zasłonę. Brązowy basior, jakby pełen nowych sił i silniejszy, zaatakował jedną z atakujących nas istot, która zaszła mnie od tyłu. Miałam zamiar zaatakować kolejne stwory, gdy usłyszałam krzyk któregoś ze szczeniąt. Pobiegłam w tamtą stronę i nagle poślizgnęłam się na czymś. Nim upadłam na ziemię, moja moc przestała działać. No. Pięknie.
Natychmiast otoczyły mnie ciemne postacie.
- Picallo! - wrzasnęłam. - Ratuj!
<Picallo? Brak weny>

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Od Picalla CD Rebekki

Biegnąc przez mgłę zdążyłem złapać szczeniaki i wpaść do jaskini. Widziałem przerażoną i zdezorientowaną minę Rebekki. Chciałem jej wszystko wyjaśnić, ale nie było na to czasu. 
- Musimy stąd uciekać! Szybko! - krzyknąłem, ale wtem skrzydlate bestie nas otoczyły. Rebekka wpatrywała się w nie i jakby była zachipnotyzowana, albo mocno się nad czymś zastanawiała.
- Rebekka!
Ta nie zwrócoła na mnie uwagi.
- Teho! - krzyknęła dość niskim głosem jak na waderę. Rebekka natychmiast urosła do niewiarygodnych rozmiarów. Miała długą, białą sierść, a wokół niej roztaczała się zimowa aura. Wadera ruszyła na wroga. Ja zrobiłem co mogłem: ukryłem szczeniaki we wnęce jaskini. Widziałem, że wadera świetnie sobie radzi, ale honor nie pozwalał mi stać bezczynnie. Ruszyłem na wroga. Wiedziałem, że są to Jego wysłannicy, więc zsyłanie na nich koszmarów tylko by ich wzmocniło. Mogłem użyć jedynie siły fizycznej. Pokonałem dwóch Aniołów Snów, kiedy jeden z nich przybiegł do mnie z berłem w dłoni i uderzył mnie w klatkę piersiową. Padłem, a on wypowiedział jakieś zaklęcie. Poczułem, jak oplatają mnie złe moce. Czyli udało im się przejść ze snów w jawę. Walczyłem z nimi, rzucałem się. Moje oczy mnie paliły. Nie wiedziałem, co mam zrobić, ale nie mogłem się poddać. Nie w tej chwili. Misiałem pomóc Rebece.
< Rebekka? Co tam się dzieje ! xd >

Od Dayen CD Martina

Kiedy zjedliśmy, położyliśmy się przuchami do góry, żeby lepiej się trawiło. Z jelenia nic nie zostało. Uśmiechnęłam się mimowolnie, na co basior oczywiście zareagował.
- Hej, o co chodzi? - spytał, przekręcając się w moją stronę.
- Zobacz, że z jelenia nic nie zostało. Sam opyliłeś ponad połowę!
- Mówiłem ci, że byłem głodny. A poza tym ja jestem basiorem i muszę jeść więcej.
- Może i racja. Niech ci będzie.
Znów skierowaliśmy spojrzenia na błękitne niebo, gdzieniegdzie białe. 
- Co widzisz? - spytał Martin.
- No nie zgadniesz, że jelenia!
Roześmialiśmy się gwałtownie.
- Masz szczęście! - prychnął śmiejąc się.
- Ja wiem! - odrzekłam.
- I co teraz robimy? - zapytał po chwili.
- Hmm... Może powiesz mi jakie masz moce? - przekulnęłam się na bok.
- Okej, ale najpierw ty 
- Ja się pierwsza spytałam - szturchnęłam go.
- Zagrajmy w...
- Kamień, papier, nożyce! - wykrzyknęłam.
- Też miałem to na myśli - oboje się roześmialiśmy. Usiedliśmy naprzeciwko siebie, wyciągając łapę przed siebie. 
- Raz, dwa, trzy! - wyliczył. Szybko spostrzegłam, że przegrałam, stawiając na nożyce. Martin wybrał kamień.
- Wygrałem! - basior podskoczył, a zaraz dodał: No to proszę, pokaż co umiesz!

< Martin? >

sobota, 3 czerwca 2017

Od Wariory CD Martina

 Kiedy basior spytał się mnie co robimy przez chwilę trwała w bezruchu, aż przyszedł mi do głowy pomysł. Zauważyłam, że jest ścieżka która nie jest różno kolorowa tylko cała niebieska. 
-Chodźmy tędy, to chyba to dobra droga-odparłam patrząc przed siebie. 
-No... nie wiem-odpowiedział patrząc najpierw na mnie a potem na szczęście . 
-Zaufaj mi-powiedziałam i zaczełam zmueżać ku ścieżce 
-Dobrze -odparł i poszedł za mną. Szliśmy około 20 minut aż usłyszałam jakieś szmery. 
-Stój -powiedziałam pół szeptem . On stanoł i popatrzył za siebie, a po chwili... Wyleciał zanami smok. Natychmiast kazałam mu uciekać a ja zamieniłam się natychmiast w smoka i stanełam do walki. On był mniejszy odemnie, miał wiele blizn oraz bardzo umięśnione ciało . On zaatakował pierwszy zadrapał moje ramię, ja zaatokiwałam i ugryzłam go w kark . Wyrwał się i rzucił się na mnie i stanoł na mojej szyi zaczełam się dusić, jakimś cudem się wyrwałam. Walka trwała kilka minut w końcu pokonałam smoka który leżał cały zakrwawiony na ziemi. Po chwili padłam na ziemię i zamieniła się w wilka i miałam wiele ran i zadrapań. Po chwili przybiegł Martin. <Martin?>