niedziela, 19 marca 2017

Od Rebekki CD Picalla

Przemierzałam las, pędząc niewyraźnymi w świetle księżyca ścieżkami. Minęła już dobra godzina od pożegnania z Picallem, a ja nadal nie przestałam biegać. Wykonywana czynność wciągnęłam mnie tak bardzo, że dopiero w ostatniej chwili zauważyłam zagradzającego ścieżkę łosia. Jakimś cudem udało mi się wskoczyć na grzbiet stojącego zwierzęcia i zeskoczyć po drugiej stronie. Gdy roślinożerca odwrócił się w moją stronę, rozpoznałam, kim jest.
- Rysiek! - wydarłam się tak głośno, że chyba obudziłam połowę lasu. - Jak ja nie lubię tego imienia - prychnął łoś. - I cicho bądź, bo wszyscy się obudzą.
- O ile jeszcze tego nie zrobili - wtrąciłam, tym razem cicho.
- Tak, tak. Mam do ciebie jedną sprawę. Ze stadem zawędrowałem w te okolice jakiś tydzień temu. Do wczorajszej nocy wszystko było super - krystaliczna woda, dużo przestrzeni, soczysta trawka i spokój. Ale właśnie wczoraj coś nas zaatakowało. Wyglądało jak trójwymiarowy cień, bardzo duży. Zabiło dwoje młodych i wyssało z nich krew. A potem... potem nieco urosło. Nasze stado już się przeniosło, ale ja zostałem, żeby ostrzec inne zwierzęta, wilki też. No i trafiłem na ciebie.
-  Dzięki więc za ostrzeżenie - odparłam. - Przekażę to Alfie. Do zobaczenia! Ostatnie słowa wykrzyczałam, już odbiegając. Co sił popędziłam do jaskini Picalla. Nie chciałam go budzić, ale... co innego mogłam zrobić? Basiora zastałam śpiącego smacznie w swojej jaskini. Gdy zaczęłam nim potrząsać, obudził się. Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Co się dzieje? - wymamrotał. Potrząsnęłam nim jeszcze raz. - Rebekka!?
 Usłyszawszy swoje imię, opowiedziałam mu wszystko, co przekazał mi Rysiek. 
- To poważny problem - stwierdził Alfa. 
- I dlatego powinniśmy działać, zanim ktoś ucierpi! - zawołałam ponaglająco. Wtem ciszę nocy rozdarło pełne bólu wycie. Spojrzeliśmy na siebie z Picallem. A potem jednocześnie wybiegliśmy z jaskini. 
<Picallo?>

czwartek, 16 marca 2017

Od Sunrise CD Dayen

Kiedy Dayen bawiła się w starym drzewie, ja usiadłam na górce nieopodal i obserwowałam wszystko i wszystkich dookoła. Najbardziej zainteresowały mnie biedronki, które przelatywały z listka na listek. Nagle usłyszałam śmiech. Zaczęłam się rozglądać, ale niczego się nie dopatrzyłam. Podbiegłam do Day, ale ona też nie wiedziała, o co chodzi. Nagle usłyszałyśmy głos, dochodzący z drzewa.
- Z jakiego powodu zbudziłyście wielkiego ducha drzew? - powiedziało drzewo srogim tonem - drapanie nawet mi się podobało, ale ten paskudny śmiech to już przesada!
- Ale przecież my się tak nie śmiałyśmy! - zerkałyśmy to na siebie to na drzewo.
- Jeśli to nie wy, to znajdźcie mi tu tego jednego, bo jak nie to...
- Dobra, dobra znajdziemy, a przy okazji przeżyjemy świetną przygodę! - krzyknęła Day, po czym pociągnęła mnie i ruszyłyśmy, no właśnie nie wiedziałyśmy gdzie.

< Dayen? >

Od Picalla CD Rebekki

Chciałem jej odmówić, ale nie mogłem. I tak zazwyczaj jestem sam, i to chyba o wiele za często.
- No więc chodźmy - powiedziałem, wskazując łapą kierunek marszu.
Wadera ruszyła za mną.
Szliśmy tak w ciszy i osobiście mi nie robiło to większej różnicy, ale widząc znudzoną minę Rebekki, postanowiłem zacząć rozmowę.
- Często robisz innym wilkom takie niespodzianki? - spytałem. Trochę się zaśmiała.
- Kiedy mam dobry humor. I muszę Cię pocieszyć; robię je nie tylko wilkom.
Szeroki uśmiech pojawił się na naszych pyszczkach. 
- To znaczy, że dobrze się u nas czujesz? - spytałem już nieco poważniej.
- Chyba tak - odparła zamyślona.
- No to świetnie - uśmiechnąłem się.
Nawet nie zauważyliśmy, że jesteśmy już na miejscu. Z resztą co się dziwić. Ostatnie 2 kilometry przemierzyliśmy pędem.
- To jesteśmy przed moim domem.
- Dość duża jaskinia - powiedziała z uznaniem.
- O tak. Więc i dla Ciebie miejsce się znajdzie.
- Wolę się jeszcze powłóczyć - rzekła. Chyba poczuła się trochę nieswojo. Tylko się wygłupiłem. - zobaczymy się rano. Pa.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Rebekka zniknęła za drzewami.

< Rebekka? Wreszcie się zebrałam i coś napisałam >

czwartek, 2 marca 2017

Od Rebekki CD. Picalla

Zaśmiałam się nieco głośniej, spoglądając jeszcze raz na zaskoczonego basiora. Przez chwilę czekałam na jakąś jeszcze reakcję, a gdy ta nie nastąpiła, uniosłam nieco jedną brew.
 - Halo! - zawołałam, machając basiorowi łapą przed oczami. - Zadałam pytanie.
 - Umiem, umiem - mruknął. - Przynajmniej tak myślę. Po prostu nie lubię niespodzianek tego typu.
 - W porządku. Postaram się przy tobie pilnować. A właśnie, co tu robisz?
 - Postanowiłem się zdrzemnąć. Wiesz, zbyt daleko do domu. 
- Zbyt daleko? - zdziwiłam się. - Może kilka kilometrów. Raz-dwa tam dotrzemy. Odprowadzę cię. 
<Picallo? Bracus wenus xd>